Kilka dni temu świat obiegła zaskakująca informacja. Wcielający się w rolę Geralta z Rivii aktor Henry Cavill postanowił opuścić serial i nie przedłużył kontraktu z platformą streamingową Netflix. Tym samym, nadchodzący trzeci sezon będzie ostatnim, w którym mogliśmy go oglądać. Skąd taka decyzja?
Wiadomość ta zbiegła się w czasie z innym ogłoszeniem. Aktor ogłosił, że wraca do współpracy z wytwórnią Warner Bros i ponownie będzie wcielał się w postać najbardziej rozpoznawalnego superbohatera na świecie, to jest Supermana. Wszelkiej maści internetowe oszołomstwo od razu podniosło wrzask, oskarżając aktora o porzucanie fanów oraz o to, że liczy się dla niego tylko ilość zer na przelewie. Ale czy na pewno tak właśnie było?
Henry Cavill jest ostatnim aktorem na świecie, któremu można by zarzucić, że pieniądze są dla niego najważniejsze.
Przenieśmy się na chwilę do roku 2013, kiedy to reżyser Zack Snyder rozpoczynał pracę nad filmem „Człowiek Ze Stali”. Twórca filmu upatrzył sobie Henry’ego Cavilla jako odtwórcę roli Clarka Kenta i postanowił do niego zadzwonić, zapytać, czy zgodzi się zagrać tę postać, tym samym oszczędzając mu przesłuchań castingowych. Henry o mały włos nie przegapił wtedy swojej życiowej szansy. Kiedy pan Snyder do niego zadzwonił, aktor nie odbierał, ponieważ… prawie cały wieczór poświęcił na granie w World of Warcraft. Na szczęście, tuż po zakończeniu gry zorientował się, kto próbował się z nim skontaktować i zdążył oddzwonić, zanim reżyser znalazł innego aktora. Jak więc można kierować takie oskarżenia wobec kogoś, dla kogo najwyższym priorytetem życiowym bywa ukatrupienie wspólnie z kolegami bossa w grze?
Wyliczając jego niecodzienne hobby (jak na gwiazdę kina), można również wymienić chociażby zbieranie, oraz malowanie figurek do planszowych gier bitewnych czy hobbistyczne składanie komputerów PC, gdyż – jak bowiem twierdzi sam aktor – „Prawdziwi gracze grają tylko na PC”.
Poza tym, gdyby chodziło tylko o pieniądze, aktor na pewno nie zrezygnowałby z tej roli. Początkowo miał za nią otrzymywać wynagrodzenie w wysokości 400 tysięcy dolarów za odcinek. Jednak po tym, jak zgłaszał wiele wątpliwości, zaoferowano mu nową umowę, opiewająca na milion dolarów za odcinek. Kto porzuciłby serial który przynosi mu 8-10 milionów dolarów na sezon? Tylko Henry Cavill. Sam aktor w jednym z wywiadów podkreślał zresztą, że odgrywanie roli Supermana czy jakiejkolwiek innej nie będzie mu przeszkadzać w pracy nad serialem.
„Musisz pamiętać, że niezależnie od tego, jakie filmy będę robił w ciągu najbliższych kilku lat, można zmieścić dwa projekty w jednym roku”.
Henry Cavill
“Black Adam”. Hipokryzja lewicowych krytyków filmowych w USA!
Aktor był z początku pełen nadziei i entuzjazmu.
Przed premierą pierwszego sezonu Wiedźmina na Netflixie, głównodowodząca projektu Lauren S. Hissrich ogłosiła, że w planach jest opowiedzenie historii Wiedźmina w ciągu siedmiu sezonów. Aktor, zapytany, czy zamierza tak długo grać w serialu opartym na prozie Andrzeja Sapkowskiego, skomentował to w następujący sposób:
„Oczywiście. Tak długo, jak będziemy opowiadać świetne historie, które odpowiednio uszanują pracę Sapkowskiego.„
Henry Cavill
Wtedy nikt nie czytał jeszcze między wierszami i nie rozumiał, że aktor tak naprawdę chciał powiedzieć, że jeśli serial okaże się gniotem, to po prostu odejdzie z obsady.
Rozbieżne wizje aktora i twórców.
Odtwórczyni roli Księżniczki Cirilli Freya Allan powiedziała kiedyś, że jeśli chodzi o świat przedstawiony w książkach pana Sapkowskiego, to Henry jest chodzącą po planie, żywą encyklopedią. Dziwić może, że jako jedyna osoba w obsadzie serialu przeczytał książki, na których serial miał bazować, oraz jako jedyny grał w gry CD Projekt Red, które stanowiły ich fabularną kontynuację. Ale cóż. Takie mamy czasy. Zapewne, gdyby w Hollywood ogłoszono casting do roli Jana Pawła II, zgłosiłyby się setki aktorów, którzy później w trakcie zdjęć okazaliby zaskoczenie faktem, że ktoś taki istniał naprawdę. Aktor przygotowany do roli to dziś wymierający gatunek, a zarazem nieoceniony skarb.
Szybko okazało się, że odtwórca głównej roli, oraz producenci i scenarzyści mają zupełnie inną wizję tego, jak przedstawić świat i postacie opisane w książkach. Według licznych doniesień, duża część ekipy pracującej nad serialem wprost wyśmiewała książki oraz gry. Jest to zachowanie wręcz podręcznikowe dla osób o małym potencjale intelektualnym – każda z takich osób jest najmądrzejsza, potrafi opowiedzieć historię lepiej niż autor materiału źródłowego, pomimo tego, że sama nigdy w życiu nie sprzedała ani jednej książki. Słowa Henry’ego Cavilla, jakimi opisuje zmagania z osobami decyzyjnymi, wskazują na nieopisane męki na planie.
„Najtrudniejszą częścią było dla mnie znalezienie równowagi pomiędzy wizją showrunnerów a moją miłością do książek i próbą wprowadzenia tego Geralta do wizji showrunnerów. Chodzi o to, by trzymać się cienkiej linii. To historia showrunnerów, więc jest to adaptacja. Najtrudniejsze dla mnie było znalezienie miejsca Geralta z książek w tym wszystkim i możliwość służenia obu tym postaciom tak bardzo, jak tylko mogłem.„
„Rzeczy, na które naciskałem, to niekoniecznie tylko więcej dialogów. Chodziło o przeniesienie na ekran bardziej dokładnego Geralta z książki. Wszystkie moje prośby i żądania były wzdłuż linii po prostu bycia wiernym materiałowi źródłowemu”.
Henry Cavill
Czara goryczy w końcu się przelała.
Jaki serial jest, każdy może ocenić. Szkoda mi marnować państwa czasu na wymienianie wszystkich pojawiających się w nim idiotyzmów, jednak nie podlega dyskusji, że nie ma on zbyt wiele wspólnego z pierwotną wizją pana Sapkowskiego. Nie powinno więc dziwić, że komuś, kto jest fanem oryginału, z czasem po prostu było wstyd grać w takiej szmirze. Aktor podsumował to w typowy dla siebie, dyplomatyczny sposób.
„Chodzi po prostu o wiarę. Jeśli wierzysz w to, co robisz, to będziesz w stanie robić to dalej. Ważne jest również, aby wiedzieć, że jeśli zdajesz sobie sprawę, że robisz coś złego, to właśnie wtedy powinieneś przestać to robić. Nie kontynuuj tego tylko z tego powodu. Bo to prowadzi w dół ciemnej ścieżki”.
Henry Cavill
Co dalej z serialem?
Trzeci sezon będzie ostatnim, w którym będziemy mogli oglądać Henry’ego Cavilla (chociaż ja osobiście raczej nie zmuszę się do oglądania). Z jednej strony szkoda, ponieważ aktor był jedyną dobrą rzeczą, jaką ten serial posiadał, z drugiej strony to dobrze, bo bez niego ten pełen profanacji projekt szybciej trafi do kosza. Według oficjalnych źródeł, w rolę Geralta z Rivii od czwartego sezonu wcielać się będzie Liam Hemsworth. Nie wiedzą państwo kto to jest? To nie szkodzi, ja też nie wiedziałem. Aktor ten posiada jednak starszego brata, Chrisa Hemswortha, znanego głównie z występów w filmach Marvela i wcielania się w postać boga gromów Thora.
„Moja podróż jako Geralta z Rivii była wypełniona zarówno potworami, jak i przygodami i niestety odłożę swój medalion i miecze w 4. sezonie. Obowiązki Białego Wilka przejmie za mnie fantastyczny pan Liam Hemsworth. Jak to z największymi postaciami literackimi bywa, przekazuję pałeczkę z szacunkiem dla czasu spędzonego na wcielaniu się w Geralta i z entuzjazmem, że zobaczę, jak Liam podejdzie do tego najbardziej fascynującego i zniuansowanego z ludzi. Liam, dobry panie, ta postać ma tak wspaniałą głębię – ciesz się zagłębianiem się w niego i tym wszystkim, co w nim znajdziesz. „
Henry Cavill
Panu Cavillowi pozostaje przysłowiowo życzyć wszystkiego dobrego na nowej drodze życia. W końcu w roli Supermana sprawdza się on doskonale. Zareagował też na plotki dotyczące rzekomych prac nad powstaniem serialowej adaptacji książek o przygodach Inkwizytora Eisenhorn’a, mówiąc, że bardzo chętnie widziałby siebie w tym projekcie. Nie ma w tym nic dziwnego, w końcu książki są osadzone w tym samym uniwersum, co gra bitewna „Warhammer 40.000”, do której figurki zbiera z takim zamiłowaniem.
A jeśli chodzi o producentów serialu, pozostaje im życzyć… Za zniszczenie klasyki współczesnej polskiej literatury wypadałoby chyba rzucić na nich jakąś cygańską klątwę. Ale to pozostawiam w rękach specjalistów.