Janusz Korwin-Mikke odnosi się do wyników wyborów parlamentarnych oraz usunięcia go z Rady Liderów Konfederacji i zawieszenia w prawach członka partii. Uważa, że jego wypowiedzi, zmanipulowane przez media głównego nurtu, mogły obniżyć poparcie wśród wyborców. JKM jest rozczarowany postawą kolegów z partii, którzy nie stanęli po jego stronie.
Janusz Korwin-Mikke postanowił dokładnie wyjaśnić całą sytuację, związaną z jego zawieszeniem w Konfederacji. W obszernym materiale wideo opublikowanym na Kanale Politycznym szczegółowo omawia kontrowersyjne kwestie, ujawnia nowe fakty i prezentuje własną perspektywę na minione wydarzenia.
Polecamy: Zdrada wobec Korwina czy rezultat jego kontrowersyjnych wypowiedzi? Kto stoi za decyzją o zawieszeniu JKM?
– Z założenia nie byliśmy pokazywani ani ja, ani kol. Braun, co moim zdaniem było błędem. Przypominam, że kol. Braun włożył ogromny wysiłek w walkę z covidem, co kosztowało go również sporo pieniędzy, ale osiągnął ogromne sukcesy. W końcu wyszło na nasze. A jeśli coś wyszło na nasze, to trzeba było to nagłaśniać. W końcu wyszło na to, że to PiS i PO zlikwidowały to całe szaleństwo covidowe, a o Konfederacji ani słowa – ocenił Janusz Korwin-Mikke.
– Ja od samego początku patrzyłem bardzo podejrzliwie na działania Ukrainy, demaskowałem różne kłamstwa Ukraińców. Cały czas podkreślam jednak, że w interesie Polski leży, aby Ukraina nie utraciła niepodległości. Myśmy jednak jako jedyni nie popadali w to uwielbienie dla Ukrainy. Z różnych powodów. Kol. Braun mówił o ukrainizacji Polski, narodowcy mówili o ludobójstwie na Wołyniu, a ja mówiłem o groźbach dla przyszłości Polski. Ten temat też nie był w ogóle poruszany. Został wykluczony z kampanii – dodał prezes-założyciel partii KORWiN.
– Zniknęły również przekazy głoszone na początku – ciągnął dalej JKM, przypominając m.in. o bonie oświatowym i zdrowotnym, likwidacji podatku dochodowego oraz likwidacji ZUS. – Te wszystkie tematy były zamiatane pod dywan. Tłumaczono to tak, żeby nie spłoszyć wyborcy „średniego”, żeby ostrych tematów nie poruszać. Tylko, że tracili do nas zaufanie ludzie, którzy nam wierzyli.
– Jeśli ktoś został przekonany, na przykład przeze mnie, że trzeba zlikwidować podatki dochodowe, a potem okazuje się, że jedyna partia, która to głosiła, wycofuje się z tego postulatu, to nabierał przekonania, że coś z tą partią jest nie w porządku. Moim zdaniem to był bardzo duży błąd – wyjaśniał Korwin-Mikke.
Polecamy: Janusz Korwin-Mikke: Zostałem ZDRADZONY! W ostatnich dniach kampanii zagrano przeciwko mnie!
– Od początku kampanii szliśmy w górę, głosząc ten bojowy program. Kiedy doszliśmy do 11-12% w sondażach, w okolicach czerwca i lipca, to nagle zapadła taka decyzja w sztabie, że trzeba teraz spokojnie, aby nic nie zepsuć. Wtedy zaczęliśmy być w defensywie. Zamiast iść do przodu, mocno, to byliśmy w defensywie – ujawnił.
Następnie media szeroko nagłośniły kilka zdarzeń, które mogły wpłynąć na spadek popularności Konfederacji. Korwin-Mikke przyznaje, że choć było ich więcej, skoncentruje się na dwóch najbardziej kontrowersyjnych z jego udziałem.
Pierwszym z nich było jego pojawienie się na kongresie fundacji Patriarchat. W trakcie tego wydarzenia pojawiły się tezy takie jak „kobieta to część dobytku mężczyzny”. Polityk zaznacza, że choć był obecny na kongresie, nigdy takich słów nie wypowiadał i nie zgadza się z takim podejściem. Mimo to, media głównego nurtu przedstawiały sytuację w sposób sugerujący, że skoro uczestniczył w tym spotkaniu, to na pewno zgadza się z takimi postawami.
– Poszedłem tam z ciekawości. Słowo „patriarchat” bardzo lubię, więc chciałem zobaczyć, co to jest. Wtedy zaczęto nas atakować. Konfederacja zamiast mówić głośno, że to fałszerstwo, że to nie Korwin-Mikke tak powiedział… Partia nie wzięła się za obronę mnie. Nie sprostowała tego, nie pozwoliła mnie sprostować tego. Nie pozwoliła też podać do sądu tych ludzi, którzy kłamali. Zabroniono mi tego. Co więcej, zaczęto przepraszać za mnie. Podstawowa rzecz w kampanii wyborczej: nie wolno się przyznać do błędu. Wyborca nie chce głosować na partie, która robi błędy – powiedział Janusz Korwin-Mikke.
Polityk podkreślił, że nie poczynił żadnego błędu i nie rozumie, dlaczego partia tak stanowczo się od niego zdystansowała. Być może decyzja była podyktowana prostą „głupotą” lub przekonaniem, że takie działanie przyniesie Konfederacji większe poparcie.
Polecamy: Janusz Korwin-Mikke WYRZUCONY z Rady Liderów Konfederacji i zawieszony w partii!
Drugim zdarzeniem, do którego odniósł się Janusz Korwin-Mikke, była tzw. „Pandora Gate”, czyli afera pedofilska z udziałem znanych polskich youtuberów. Polityk Konfederacji opublikował film, na którym prezentował swoje dawno wyrażane stanowisko, że „ustawowy wiek” powinien zostać zniesiony. Jednocześnie jednak akcentował, że youtuberzy złamali obecne przepisy i powinni ponieść konsekwencje. Niestety, w publicznym odbiorze dominowało jedynie jego pierwsze stanowisko.
– Wycięto moją wypowiedź w ten sposób, by przedstawić, że Korwin-Mikke broni youtuberów. Dodano do tego moje stare wypowiedzi, zrobiła się afera. I znowuż to samo – zamiast pokazać, na podstawie całego mojego nagrania, że wszystkie oskarżenia to fałsz, zaczęto za mnie przepraszać. Znów zabroniono mi podać do sądu oszczerców i się w tej sprawie wypowiadać – ujawnia wolnościowiec.
– Po tej aferze pan Tumanowicz poprosił mnie, żebym do końca kampanii już w ogóle się nie odzywał. Na żaden temat. Z niechęcią to przyjąłem, ale powiedziałem: ok, zgadzam się. Potem zobaczyłem, co do mnie napisał w tej sprawie. Gdybym to zobaczył wcześniej, to bym się nie zgodził, ale już się zgodziłem – mówił JKM o końcówce kampanii.
– Wytrzymałem kilka dni. I nagle pan Wipler ogłosił, że mnie zabroniono się wypowiadać. Nie mogłem dopuścić do tego, żeby potwierdzić, że zgodziłem się na tego typu upokorzenie. Dzwoniłem do pana Tumanowicza, nie odebrał ode mnie sześciu telefonów, mam to nagrane. W związku z czym po prostu zacząłem publikować. Zresztą nic takiego kontrowersyjnego nie opublikowałem. Wręcz przeciwnie, bardzo dobre tweety publikowałem – powiedział z przekonaniem.
Janusz Korwin-Mikke przyznaje, że być może około 2% wyborców ze względu na jego postać mogło zrezygnować z oddania głosu na Konfederację na rzecz Trzeciej Drogi, mając dosyć zarówno działań PiS-u, jak i PO.
– Całkiem możliwe, że wtedy nastąpiła u niezdecydowanych wyborców jakaś refleksja i wtedy to jest moja wina, ale również wina tych, którzy nie pozwolili tego sprostować – podsumował Korwin-Mikke.
Były poseł poruszył jeszcze raz wątek ukrywania jego i Grzegorza Brauna podczas kampanii wyborczej.
– My, jako ekstremiści, mogliśmy drażnić elektorat środka. A druga możliwość, bardzo podejrzliwa, to już ktoś w Konfederacji zaczął myśleć o koalicji z PiS-em. Jarosław Kaczyński mówił wyraźnie, że on owszem, może z Konfederacją, ale bez Brauna i Korwin-Mikkego. Możliwe, że szykowano właśnie tę koalicję – domniemywał JKM.
Janusz Korwin-Mikke ujawnił, że Witold Tumanowicz złożył wniosek do sądu partyjnego Konfederacji z prośbą o jego usunięcie z partii. W efekcie, sąd zawiesił Korwin-Mikkego na miesiąc i usunął z Rady Liderów Konfederacji.
Dodatkowo, Korwin-Mikke podkreślił, że jego własny wniosek przeciwko Tumanowiczowi, który jest szefem sztabu, związany z nieodpowiednim prowadzeniem kampanii, pozostaje aktualny. Wyraził obawę o to, że zmarnowano ogromne środki finansowe, ale nie zdecydował się na omawianie tego w większych szczegółach.
Źródło: nczas.info