– Ceny mieszkań rosną od 2013 roku. Ten trend przyspieszył w okolicy 2017 roku za sprawą zerowych stóp procentowych oraz masowego napływu Ukraińców i doszliśmy do takiej sytuacji, głównie w wyniku chorych decyzji Rady Polityki Pieniężnej, że przeciętnych ludzi nie stać na mieszkanie. Kiedy ja wchodziłem na rynek w 2003 roku, to w 2004 roku, kiedy kupowałem swoją pierwszą nieruchomość, płaciłem za nią w Warszawie 250 tysięcy złotych za 78 metrów kwadratowych – mówi o cenach mieszkań Trader21.
– Dzisiaj to samo mieszkanie kosztowałoby pewnie trzy razy więcej. Wynagrodzenia tak mocno nie poszły w górę. Kiedy jak kupowałem mieszkanie, to trzeba było albo zgromadzić około 30 procent wkładu własnego. Jednak przede wszystkim były wyższe stopy procentowe. To oznaczało, że Polacy nie kupowali mieszkań w celach inwestycyjnych, lecz dlatego, żeby w nich zamieszkać – dodaje Trader21.
Wtedy mieszkania były tańsze. Jednak kiedy mamy pewne oszczędności, których nie chcemy ulokować nigdzie, go pamiętajmy, że będzie je zjadać inflacja. To nie jest dobra sytuacja dla wszystkich osób, które chcą oszczędzać. Inflacja w Polsce szaleje, a RPP nic z tym nie robi. To nie jest dobra, korzystna ani zdrowa sytuacja dla wielu Polaków.