– Dzisiaj rozmowa z panią doktor Lucyną Kulińską. (…) Pani doktor, no właśnie, w tym czasie, jak pani nie było w Polsce, to odbywała się kampania zbierania podpisów. To jeszcze nie była kampania wyborcza, bo to na razie było tylko rejestrowanie listy. Zdaje się, że podpisy zostały zebrane, ale część z nich została zakwestionowana. Proszę powiedzieć z jakich powodów ostatecznie pani kandydatura do senatu nie została zarejestrowana i w tych wyborach do senatu niestety nie weźmie pani udziału – porusza ważny temat redaktor.
Polecamy: Lucyna Kulińska: Sprzedają Polskę na naszych oczach! Czyjego interesu pilnują w Sejmie?
Dr Lucyna Kulińska mówi o pewnym eksperymencie z „demokracją”
– Nie chcę tutaj przed Państwem się chwalić, ale prawda jest taka, że był to pewien eksperyment z demokracją w cudzysłowie i zderzenie tym, jak władze przygotowały te wybory w ten sposób, aby tak normalnie uczciwy człowiek, którego grupa przyjaciół namówiła, by stanął do walki, bo może coś Polakom ma do powiedzenia i jakie miał szanse – mówi dr Lucyna Kulińska.
„Zrobiono nam bieg przez przeszkody, ustawiając te przeszkody na bardzo wysokim poziomie”
– Wybranie okresu gwarancyjnego to skrócenie tej kampanii, a równocześnie pewna bierność dużej części naszego społeczeństwa, de facto, doprowadziła do tej sytuacji. Jak wiemy, zrobiono nam bieg przez przeszkody, ustawiając te przeszkody na bardzo wysokim poziomie, bo podwójnie zbieranie w środku lata podpisów, najpierw z całej Polski – dodaje.
– Ja, jak Państwo wiedzą, startowałam do senatu, czyli to były wybory jakby bezpośrednie, wybory na osobę. Trzeba było zebrać prawie 2 tysiące, ponieważ trzykrotnie byliśmy odsyłani z Warszawy. Kwestionowano kolejne głosy. Państwo już teraz wiedzą, że stworzono taki dosyć specyficzny klucz, który powodował, że było zamieszanie z meldunkami – zaznacza dr Kulińska.
– Mało tego, podpisy całej listy odrzucono z zupełnie błahych powodów. Nie wolno było wykreślić na przykład listy osoby, która się nie spodobała, bo, na przykład, podpis był niewyraźny, tylko musiała lecieć cała lista – przypomina gość.
Listy wędrowały w koszu!
– Podobnie sytuacja wyglądała z tym, że w moich listach niektórzy drukowali je także sami. Dawali drugą część nazwy mojego komitetu. Chodziło o to, że komitet wyborczy Lucyny Kulińskiej, a w cudzysłowie „W służbie Rzeczpospolitej”, więc za umieszczenie tego, co w cudzysłowie, cała lista wędrowała do kosza – kwituje dr Lucyna Kulińska.
Polecamy: Dr Lucyna Kulińska: Ukrainizacja Polski trwa w najlepsze!
Źródło: CEB-Centrum Edukacyjne Brynica (Youtube)