– Powiem tak, w przeciągu roku niewiele się zmieniło! I to jest najbardziej niepokojąca rzecz. Ja myślałem, że po roku wiele rzeczy się zmieni, ale nie zmieniło się aż tak wiele dla pacjentów. Ci pacjenci dalej są bez pomocy zamykani, bo jeżeli dowie się ktoś, że ma test dodatni, ma czekać! Nikt go nie chce zbadać. W tej chorobie bezwzględnie, jeżeli pacjent nie jest zbadany – bo ta choroba daje bardzo szybkie powikłania po mutacjach, w ciągu dosłownie 2-3 dni mogą być zmiany w płucach – mówi dr Bodnar.
– Pacjent nie odczuwa nawet dolegliwości kaszlowych, może nie ma kaszlu, a może mieć zmiany w płucach, już nawet osłuchowe. Dlatego ci pacjenci, którzy są niezbadani, a choroba się rozwija, są po prostu bez szans. Podstawową rzeczą jest kontakt, zbadanie pacjenta, żeby nie było powikłań, bo mówię: w sytuacji już zaawansowanej choroby, to nawet jeżeli mówimy o lekach, amantadynie, to jest to tylko jeden z elementów leczenia, bo powiem tak, w tej chorobie lekarze próbują w Polsce szukać innych rozwiązań, gdyż spotykam się z pacjentami, którzy próbują pytać lekarzy o inne leki przeciwwirusowe, które nie są też w charakterystyce leczenia tej choroby – dodaje lekarz.
– Ja nie upierałem się w leczeniu tej choroby, ja bym sobie życzył, żeby moi przeciwnicy: pan profesor Simon czy pan profesor Flisiak byłby tak doby, że przychodzi do pacjenta chorego, uściśnie dłoń pacjentowi i wirus jest nieaktywny – zaznacza dr Bodnar.