Na pytanie czy ryzyko korzystania z energii jądrowej przewyższa korzyści Bóg, czy natura odpowiedzieli już bardzo dawno. Ryzyko jest wtedy, kiedy rzeczywiście w warunkach normalnych dzieją się rzeczy szkodliwe. Ryzyko energii jądrowej zostało uznane przez ludzi przed kilkudziesięciu laty. W połowie ubiegłego wieku w Kanadzie nastąpiło pierwsze stopienie rdzenia jądrowego. Stopienie rdzenia jest czymś niewyobrażalnym, czymś strasznym. Mianowicie, kiedy badano niebezpieczeństwa reaktorów jądrowych przed laty 30-stu, 40-stu, wtedy tzw. eksperci wyliczyli, że prawdopodobieństwo stopienia rdzenia, czyli zupełnie niekontrolowanej reakcji jądrowej, jest mniejsze niż raz na 100 tys lat w pracy reaktorów jądrowych. To sprawiło, że rządy, czy też finansiści, dali pieniądze na energetykę jądrową, ale od razu okazało się, że te wyliczenia są fałszywe. To stopienie rdzenia, które miało się praktycznie nigdy nie zdarzyć, miało miejsce najpierw w Kanadzie, potem w USA, a później ta potworna katastrofa w Czarnobylu. Byłem wtedy we Francji i pytałem tych matematyków, którzy twierdzili, że stopienie rdzenia jest możliwe raz na 100 tys lat, że tych stopień było kilka. Powiedzieli, że nie wzięli pod uwagę, że to stało się w Rosji, gdzie sowieci znani są z absurdalnego podejścia do techniki. Więc zdarza się tak, że ci, którzy mówią o zupełnym bezpieczeństwie, w tym przypadku reaktorów jądrowych, i wyliczają to, czegoś nie biorą pod uwagę – mówi prof. Mirosław Dakowski u Miry Piłaszewicz