– Rozmowa będzie na temat kanału pana Stanisława Michalkiewicza na Youtube, który zamilkł, dlatego że dostał ostrzeżenie i blokadę tygodniową. Kulisy też były takie, gdzie wydawało się, że to będzie blokada już na trzy miesiące, jednak odwoływaliśmy się i udało się skrócić czas karencji. Youtube robi co chce. Dużo materiałów mamy i będziemy na bieżąco publikować – mówi Jarosław Kornaś.
Polecamy: Stanisław Michalkiewicz: Programy. KO – odsunąć Kaczora, PIS – przekupić ludzi ich własnymi pieniędzmi, żeby Tusk nie rządził!
Polska, Youtube i wolność słowa, a właściwie jej brak!
– Tematem jest to, jak blokuje się wolność słowa, bo z punktu takiego technicznego, współpracują dwie duże firmy, podpisują umowę i ta umowa powinna być jasna i klarowna. W przypadku Youtube mamy do czynienia z firmą, która ma monopol i też rozmowy z nimi w kwestii dotyczących odwołań, są jednostronne. Ta firma może powiedzieć: „Nie, bo nie i koniec!”, często powołując się na jakieś paragrafy, z których nic nie wynika – komentuje Kornaś.
Czy dojdzie do eksterminacji?
– Panie Stanisławie, pana kanał ma parę lat i jeszcze się ostał. Czy nie mamy do czynienia z momentem, kiedy dojdzie do eksterminacji? – Bardzo możliwe, że dojdzie, że ten moment nadejdzie w sytuacji, kiedy wejdziemy w etap surowości, bo na razie dopiero powoli wchodzimy w etap surowości – odpowiada Stanisław Michalkiewicz.
– Mnie to postępowanie Youtube specjalnie nie dziwi, bo dziwi mnie raczej to, że nasze władze, które tutaj deklarują, że chcą być suwerenne, jak to naczelnik państwa buńczucznie stwierdził na wiecu w Bogatyni, to boją się nawet pisnąć – ocenia publicysta.
– Chociaż praktyki cenzurowania mediów społecznościowych są ewidentnie sprzeczne z konstytucją, która zakazuje cenzury prewencyjnej. Jednak widocznie nasze władze, mężykowie stanu boją się narazić tym potężnym siłom, nawet nie śmiem się domyślać, jakie to siły, które stoją za Zuckerbergami – dodaje.
– Z tego, co mi się udało dowiedzieć z kręgów około rządowych, to zachowanie naszej władzy wynika z tego, że nie ma u nich samej woli politycznej, żeby się tym zainteresować – wtrąca redaktor Kornaś.
„Wola polityczna” i blokowanie dziennikarzy niezależnych
– To elegancko się nazywa. „Wola polityczna”. Kiedyś to się nazywało tchórzostwo – wyjaśnia Stanisław Michalkiewicz. To już jest pewien etap surowości. Jak to się może dalej potoczyć. Czy to będzie taka sytuacja, że całkowicie się usunie te elementu reakcyjne w Internecie i zepchnie się je go jakiegoś getta?! Zobaczymy co czas pokaże. Na razie system blokuje prawicowe, antysystemowe treści, które są treściami prawdziwymi, merytorycznymi, patriotycznymi. Ale cóż, system tego nie akceptuje!
Polecamy: Stanisław Michalkiewicz: GOŁO I (NIE)WESOŁO! Kto w 2016 roku podpisał haniebną umowę z Ukrainą? Czy to kolejny rozbiór Polski?
Źródło: Ckultura (Banbye)