To, co sprawiło, że zwróciłam uwagę na temat zbyt dużej ilości obowiązkowych godzin lekcyjnych w szkołach podstawowych i średnich były moje dzieci. Z inicjatywą tej petycji wychodzę jako mama nastolatków. Zauważam pewne rzeczy, które wymagają mojej uwagi jako rodzica, przede wszystkim to, że po lekcjach wracają bardzo zmęczone, mam wrażenie, że już na nic nie mają energii, i to, że brakuje im czasu na życie pozaszkolne. Pod tym hasłem, życie pozaszkolne, mieści się bardzo wiele, bo to jest zarówno odpoczynek jak i czas na własne zainteresowania, hobby i obowiązki domowe, które są bardzo ważnym elementem edukacji pozaszkolnej, żeby ten młody człowiek w przyszłości się odnalazł w życiu codziennym, bo niektórzy dorośli nie potrafią sobie poradzić z najprostszymi czynnościami życia dorosłego. Jest też dużo innych konsekwencji, które mogę dostrzec bardziej dzięki zawodowemu doświadczeniu, bo jestem dietetykiem i pomagam również dzieciom, jakie skutki ma to, że dzieci siedzą zbyt długo w szkole i są do tego zmuszone – mówi Ewa Gierula u Miry Piłaszewicz
-Czy zmniejszenie ilości obowiązkowych godzin lekcyjnych musi pociągać za sobą „odchudzenie” programu edukacji?
-To może ja odpowiem pytaniem na pytanie. Czy uważasz, że to konieczne, aby przyswoić to, co program zakłada?
-Nasuwa mi się odpowiedź, że nie, ale nie wiem czy jestem osobą kompetentną do wypowiadanie się kategorycznie w tym temacie. Brakuje mi bagażu doświadczeń, który pozwalałby ocenić czy aby na pewno duża część z informacji przekazywanych w szkołach jest bezużyteczna.
-Nie masz perspektywy dorosłego, ale jak to odczuwasz intuicyjnie?
– Zmierzałam do tego, że moim zdaniem można przyswoić tę samą ilość materiału przy mniejszej ilości godzin obowiązkowych. Można bardziej produktywnie spędzić czas w szkole, zamiast rozwiązywać raz po raz te same, schematyczne zadania egzaminacyjne, bo to na dłuższą metę nie jest ani trochę rozwojowe – mówi Mira Piłaszewicz