Odnotowano rosnącą liczbę przypadków zakażeń koronawirusem odmiany EG.5, który przyjął nazwę Eris. W maju, kiedy WHO wycofało globalne ostrzeżenie dotyczące zdrowia publicznego spowodowane pandemią koronawirusa, jej dyrektor, Tedros Adhanom Ghebreyesus, podkreślił, że SARS-COV-2 wciąż pozostaje zagrożeniem. Zaznaczył, że „wirus kontynuuje swoje rozprzestrzenianie na świecie, stanowiąc poważne zagrożenie, i może ewoluować w stronę jeszcze bardziej niebezpiecznych form”.
Ostatnio zaobserwowano pojawienie się wariantu EG.5, zwany również Eris, na cześć greckiej bogini chaosu. WHO sklasyfikowało Eris jako „wariant do obserwacji (VOI)”, ale nie
uznaje go jeszcze za „wariant budzący niepokój (VOC)”. Najbardziej niepokojące są te mutacje, które ze względu na swoje właściwości mogą znacząco wpłynąć na rozwój pandemii COVID-19, na przykład przez wzmożoną zakaźność, wzrost liczby przypadków, ciężki przebieg choroby czy zwiększoną śmiertelność. Eris jest częścią grupy wariantów Omikron.
Polecamy: Pracownicy Pfizera otrzymali SPECJALNĄ wersję szczepionki, inną niż ta, którą podano społeczeństwu!
Aktualnie WHO monitoruje trzy warianty: Eris oraz dwa inne, XBB.15, który szerzy się w Europie i Ameryce Północnej, oraz XBB.1.16, znanego jako Arcturus, który jest bardziej powszechny w Azji.
Pierwsze przypadki zakażenia wariantem Eris zanotowano w marcu. Do chwili obecnej potwierdzono jego obecność w 39 krajach. W niektórych, takich jak Stany Zjednoczone czy Wielka Brytania, stał się on już głównym wariantem wirusa.
Zmienione objawy
Badania oraz obserwacje kliniczne sugerują, że zakażenie odmianą EG.5.1 ma nieco odmienny przebieg w porównaniu do wcześniejszych mutacji koronawirusa. Analiza ZOE Health Study wskazuje, że typowe objawy COVID-19, takie jak duszność, utrata węchu czy gorączka, są mniej powszechne. Z kolei częściej obserwuje się takie symptomy jak ból gardła, katar, zatkanie nosa, kichanie, suchy kaszel, ból głowy, chrypka oraz łagodniejsze zaburzenia węchu.
Choroba wywołana przez Eris przypomina silniejsze objawy przeziębienia lub grypy. Na chwilę obecną nie ma jednak dowodów, aby był on bardziej agresywny niż inne odmiany koronawirusa.
Źródło: Deutsche Welle / Onet